top of page
Szukaj

Cape Town, RPA

  • szymon1519
  • 11 lut 2024
  • 12 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 17 lis 2024

Są takie miejsca na świecie, gdzie jedna podróż to za mało. Takie powroty można “przeżyć lepiej” - wrócić do najlepszych miejsc, zatrzymać się w najpiękniejszej okolicy, zjeść w ulubionych restauracjach. Odkryć nowe, mniej oczywiste miejsca, i zostawić sobie trochę tego niedosytu na kolejny raz. Właśnie taki jest dla nas Kapsztad.

Pierwszy raz trafiliśmy tam trochę z przypadku i bez wcześniejszego planowania - na zastępstwo odwołanych w ostatniej chwili włoskich nart w marcu 2020. Kapsztad było naszą bajką, którą wielokrotnie odświeżaliśmy w swojej pamięci siedząc w czterech ścianach przez kolejne lockdowny ;) W zeszłym roku wpadliśmy na szalony pomysł weekendowego wypadu - musieliśmy sprawdzić, czy Kapsztad jest tak wyjątkowy jak go zapamiętaliśmy. A może romantyzowaliśmy tę podróż, jako ostatnią na wiele miesięcy zamkniętych granic?

Teraz wiemy, że nasz pierwszy raz będzie jednym z wielu, i do Kapsztadu będziemy wracać… może całe życie? A w tym wpisie podsumujemy wszystko, co wiemy o Kapsztadzie po naszych dwóch wyjazdach. I życzymy sobie, by go jeszcze niejednokrotnie aktualizować!

Kapsztad wydaje się raczej egzotycznym i niedostępnym kierunkiem…

…chociaż w Wielkiej Brytanii zupełnie tak nie jest. Po pierwsze, Brytyjczykom RPA jest bliskie zważywszy na ich niechlubną kolonialną historię. Tym samym powszechnym jest, że (najczęściej biali) Brytyjczycy mają swoje rodziny w RPA (zwłaszcza w samym Kapsztadzie). To właśnie ze względu na kolonializm, Afryka była zawsze dość dobrze połączona z Londynem - również lotniczo. Dzisiaj Kapsztad to popularny kierunek na tzw. winter sun - czyli ciepłe wakacje w środku zimy. Mała różnica czasu (tylko 2h z UK) bardzo ułatwia kwestie chociażby pracy zdalnej i minimalizuje jet lag (big win!).

Loty

Trudno nam doradzić, jak lecieć, ponieważ my lecieliśmy na standby, ale na pewno trzeba liczyć się z wysoką ceną biletu i koniecznością przesiadki lecąc z Polski; z Londynu jest kilka bezpośrednich opcji jak British Airways i Virgin Atlantic. Niezłe połączenie z przesiadką oferuje Qatar, którego ceny są często konkurencyjne. Jak pisaliśmy, ich lato przypada na czas naszej zimy, dlatego najlepszym czasem na podróż jest okres od listopada do marca. W obu przypadkach byliśmy pod koniec lutego / na początku marca i mieliśmy świetną pogodę (powyżej 25 stopni, małe zachmurzenie, w sumie jeden deszczowy dzień).

Jak długi pobyt warto zaplanować?

Nam tydzień wystarczył, żeby przekonać się, że na pewno tam jeszcze wrócimy. Na pewno zrobimy kiedyś kombinację z safari, łącznie około dwóch tygodni - zdecydowanie opcja do rozważenia! Nie polecamy długiego weekendu, ponieważ ceny lotów są kosmiczne. Jeśli już lecieć, lepiej dać sobie więcej czasu (zwłaszcza, że na miejscu jest względnie tanio).

Bezpieczeństwo

Musimy od tego zacząć, bo na Instagramie dostaliśmy o to masę pytań przy każdej wzmiance Kapsztadu. Czy jest bezpiecznie? Z ręką na sercu nie mieliśmy żadnej niebezpiecznej sytuacji, nigdy nie pojawił się nawet cień zagrożenia. Na każdym kroku spotykał nas ogrom życzliwości, i to nie takiej "dla turysty", a naprawdę szczerej. Natomiast jest to na pewno miasto do poruszania się wyłącznie samochodem (a wieczorem - nawet przez kilka przecznic). Uber jest tani (kilka-kilkanaście złotych za przejazd), dlatego zdecydowanie nie ma co sobie żałować kosztu.

Kapsztad to miasto, które będzie zupełnie inne dla turysty i dla mieszkańca - chyba nigdzie indziej ten kontrast nie jest tak duży. My trochę wchodziliśmy między lokalsów, stąd nie przejmujcie się mocno na przykład naszymi opisami noclegów ;) Bo równie dobrze możecie zatrzymać się w hotelu, w centralnie turystycznej części - i nie zobaczyć choćby tych wszystkich zabezpieczeń na osiedlach mieszkalnych. Te kwestie (nie)bezpieczeństwa są głęboko zakorzenione w historii Kapsztadu i RPA - historia apartheidu jest wciąż świeża, a podziały społeczne wciąż bardzo widoczne. Warto mieć tego świadomość i zagłębić temat, świetnym do tego wstępem jest książka Trevora Noah "Born a Crime" - Trevor pochodzi z RPA i możecie kojarzyć go jako komika i hosta w amerykańskiej telewizji.

Load shedding, czyli kontrolowane blackouty

Kolejną bardzo ważną kwestią, o której trzeba wiedzieć przy przyjeździe do Kapsztadu, jest tzw. "load shedding", czyli planowane braki prądu. W okresie letnim, gdy produkcja energii elektrycznej nie nadąża za popytem, mieszkańcom... odcina się prąd.

Najgorszą częścią tego jest to, że po pierwsze, długość i ilość odcięć prądu zależą od "stage" - etapu, których jest 8. Po drugie, te etapy zmieniają się non stop, może być ich kilka w ciągu dnia, i będą różne dla osiedli i ulic. I tak na przykład, jeden dzień może być podzielony na etap 1 rano, etap 4 w południe i etap 8 w nocy. Ale twój sąsiad dwie ulice dalej może mieć zupełnie inny rozkład, i ten rozkład może się zmienić w zasadzie cały czas i bez ostrzeżenia. Kosmos i chaos, również dla mieszkańców! Oczywiście, najgorzej wpływa na najbiedniejszych, a za problem obwinia się władze, o których mówi się, że są skorumpowane i nie wiedzą, co robią.

Do śledzenia planowanych blackoutów stworzono bardzo dobrze funkcjonującą aplikację, która jest absolutnie obowiązkowa przy wizycie w Kapsztadzie. Warto zapytać właściciela airbnb / hotelu, czy ma agregaty i/lub lampy na baterie, żeby nie dać się zaskoczyć - mieliśmy nieprzyjemność wrócić do ciemnego zakwaterowania po całym dniu, z rozładowanymi telefonami, nie mając pojęcia, gdzie szukać świeczek. Jeśli blackouty są wieczorem, warto zaplanować na ten czas np. posiłek (restauracje prawie zawsze mają agregaty - nie byłyby w stanie funkcjonować bez nich).

Nocleg

Wybór okolicy do zatrzymania się to bardzo ważna część researchu przed wyjazdem do Kapsztadu. W części z tych okolic spaliśmy, część rozważaliśmy, a niektóre nam się marzą! Jak pisaliśmy, można zatrzymać się w turystycznej dzielnicy (co jest ok), a można szukać czegoś wśród lokalnych mieszkańców (ale mając świadomość realiów). A nigdzie indziej nie widzieliśmy tak pięknych Airbnb i tak dobrych cenach jak w Kapsztadzie!

  • Centrum Kapsztadu, okolice Long Street. Tu będzie najmniej bezpiecznie, ale też "blisko do życia". Jednocześnie dla turysty atrakcji w centrum nie ma za dużo. My spaliśmy w airbnb, które znajdowało się w bloku, z prywatnym i strzeżonym parkingiem oraz ochroną. Drzwi do każdego mieszkania były dodatkowo za kratą. Taki poziom zabezpieczeń wydawał nam się wtedy trochę przesadzony, ale pewnie był uzasadniony (wspominamy do dzisiaj, jak na naszej ulicy był malunek na chodniku "designated mugging area" ;)). Samo mieszkanie było super i miało oszałamiający widok na Table Mountain! Dla niego zdecydowanie było warto.


  • Bo-Kaap - dzielnica znana z kolorowych domów, gdzie mieszka duża część mniejszości z różnych części Azji, zwanej Capa Malays. Tutaj zdecydowanie czuliśmy się jak między lokalsami, ale na noc nie odważyliśmy się spać z otwartym oknem (co było dużym problemem przy regularnych brakach prądu = brak klimatyzacji). Airbnb było przepiękne!


  • Sea Point / Green Point - byliśmy blisko wzięcia noclegu w tych okolicach i na kolejny raz może się zdecydujemy, bo opcji jest masa i to w dobrych cenach (okolica oferuje najlepszy stosunek cena - jakość - lokalizacja). Jest blisko do knajpek (spacerem) i atrakcji (samochodem).

  • Victoria & Alfred Waterfront - zdecydowanie najbardziej turystyczna część, co w Kapsztadzie może być plusem. Noclegów nie będzie tu jednak za dużo - to może być jedna z niewielu okolic, gdzie znajdziecie raczej hotele niż airbnb.


  • Camps Bay - dom na wzgórzu z widokiem na góry i ocean to zdecydowanie nasze marzenie! I oby kiedyś się udało. Ceny airbnb są tu już dużo wyższe, jeśli patrzymy na opcje z widokiem. Jeśli bez widoku - lepiej już wybrać coś w Sea Point, bo z praktyczności nie jest to najlepsza lokalizacja.


  • Constantia - to już przedmieścia Kapsztadu, pełne winnic i pięknych, dużych posiadłości białych ludzi ;) Bardzo dobra opcja na nocleg poza miastem, i jest bliżej do atrakcji na "cypelku". Wybraliśmy taki nocleg przy pierwszym wyjeździe i było to bardzo ciekawe doświadczenie, bo spaliśmy właśnie w takiej pięknej willi (a raczej jego domku dla gości).

Wypożyczenie samochodu

Nie wyobrażamy sobie poruszania się po Kapsztadzie bez samochodu - to nie jest miasto na szukanie przystanków autobusowych (nawet takowych nie widzieliśmy). Samochodem poruszaliśmy się wszędzie, ewentualnie uberem jeśli planowaliśmy do obiadu wypić %. Warto pamiętać, że w RPA jeździ się “po angielsku” - czyli po lewej stronie. Do wypożeczenia samochodu nie potrzebowaliśmy międzynarodowego prawa jazdy. Koszt: w 2020 roku, rezerwując z dnia na dzień, zapłaciliśmy dosłownie lekko ponad 300zł za tydzień. Trochę takie były ceny, trochę okazja last minute. W 2023 roku, zapłaciliśmy już niecałe 500zł na 3 dni - znowu rezerwowany z dnia na dzień. Może trafiliśmy na większe obłożenie, może to kwestia inflacji. Ceny za wypożyczenie samochodu z naszego doświadczenia nigdzie nie są łatwe do przewidzenia, potrafiliśmy na jeden wyjazd zapłacić 1500zł, tylko po to, żeby na kilka tygodni przed podróżą zmienić rezerwacje na identyczną za 300zł :)

Atrakcje w Kapsztadzie

Miasto:

Robben Island to obowiązkowa pozycja podczas zwiedzania Kapsztadu. To właśnie tutaj znajdowało się więzienie, w którym osadzono głównie więźniów politycznych, w tym Nelsona Mandelę, późniejszego prezydenta i laureata Pokojowej Nagrody Nobla. Dziś po wyspie i więzieniu oprowadzają byli więźniowie, co robi naprawdę duże wrażenie (Cena w 2020 roku: 135zł)

Victoria & Alfred Waterfront tu znajdziecie Watershed: rynek z lokalnie produkowanymi ubraniami, biżuterią i rzeczami do domu - piękny wybór! - jak i opcje na jedzenie. Stąd również odpływają katamarany na rejs wzdłuż wybrzeża (bardzo polecamy, zwłaszcza na zachód słońca - koszt w 2023 roku to 70zł) czy wycieczki na Robben Island.

The Old Biscuit Mill podobnie do V&A, znajdziecie tu butikowe sklepy z lokalną produkcją i restauracje, w dawnej fabryce i postindustrialnym klimacie.

Bo-Kaap To bardzo fotogeniczna okolica charakterystycznych kolorowych domków - trochę kapsztadzkie Notting Hill ;)

Ogrody botaniczne Kirstenbosch - punkt obowiązkowy, przepiękne miejsce: roślinność, zawieszony między drzewami chodnik, widok na góry.


Plaże:

Clifton - nasz pierwszy kierunek po wylądowaniu ;) Piasek, skały i lodowata woda, a w tle domy na wzgórzu! Samochód trzeba zaparkować przy ulicy i zejść do plaży krętą drogą.

Camps Bay - bardzo szeroka i piaszczysta plaża, łatwiejszy dojazd - plaża jest na wysokości ulicy, wzdłuż której jest sporo restauracji.

Llandudno - chociaż znajduje się kawałek jazdy na południe, to bez dwóch zdań nasza ulubiona plaża. Domy przyklejone do wzgórza, wielkie skały dookoła, w wodzie surferzy. Bajka! Marzy nam się tam kiedyś zatrzymać na dłużej niż sam zachód słońca.


Trasy na górskie spacery:

Wejście (lub wjazd) na Table Mountain - my wybraliśmy hike (punkt startowy na google maps: Platteklip Gorge), natomiast jest to bardzo duży wysiłek! Mimo, że to podobno najłatwiejsza trasa (wg naszego researchu). Tę atrakcję koniecznie zróbcie w bezchmurny dzień (choć na Table Mountain chmura lubi pojawiać się znikąd). Widok na miasto jest oszałamiający! Alternatywą jest kolejka, którą my zjechaliśmy na dół. Jest bardzo stroma i może nie jeździć w wietrzny dzień.

Wejście na Lion’s Head - łatwiejszy hike, bo na dużo mniejsze wzniesienie. My wybraliśmy się na zachód słońca, ale pamiętajcie, żeby zacząć schodzić najpóźniej z zejściem słońca za horyzont, tak by trasę w dół zrobić jeszcze gdy jest widno - słyszeliśmy, że może być niebezpiecznie (sami nie mieliśmy takich doświadczeń). Na trasie jest kilka trudniejszych podejść, łącznie z drabinkami, ale są odcinki, gdzie można takie rzeczy ominąć idąc naokoło. Generalnie trasa wydawała nam się trudna, ale na szczycie widzieliśmy i dzieci i kobietę w zaawansowanej ciąży - nie potrafimy sobie do końca wyobrazić, jak tego dokonała, bo wchodzi się nieraz po pionowej ścianie, ale najwyraźniej się da ;)


Winiarnie

Jest ich MNÓSTWO - klimat w RPA jest doskonały dla winorośli. Wiele miejsc ma swoje korzenie z czasów kolonialnych i to one zapoczątkowały tę branżę w tym regionie, dlatego możecie się tam poczuć dość europejsko. Według nas to pozycja obowiązkowa, nawet jeśli nie smakujecie w winach/alkoholu - miejsca są przepiękne i często prowadzą świetne restauracje, idealna opcja na lunch lub kolację.

Groot Constantia - miejsce jest naprawdę bajeczne. My dojechaliśmy uberem - polecamy tę opcję, bo można skorzystać z tastingu wina. Do tego kolacja i spacer po winiarni. W cenie degustacji dostaliśmy kieliszek, który jakimś cudem zgubiliśmy na lotnisku w drodze powrotnej :( Byłby świetną pamiątką. Musimy wrócić :P

Babylonstoren - to już legenda, instytucja i absolutny wyznacznik jakości dla każdego w branży hospitality. Idealne miejsce na jednodniowy wypad - atrakcje jak toury należy zarezerwować z wyprzedzeniem, ale nie mieliśmy problemu wpaść na lunch i tasting, plus samemu przejść się po ich ogrodach.


Jedzenie

Kapsztad to prawdziwy raj dla foodies. Restauracje są na świetnym poziomie i to w bardzo dobrych cenach - idealne okoliczności, by spróbować opcji np. fine dining, ale bez robienia sobie dziury w portfelu ;)

Kloof Street House to jedna z najbardziej wyjątkowych restauracji, w jakiej byliśmy - znajduje się w wiktoriańskiej willi. Jest trochę jak retro jazz club, trochę jak staroangielski, bogaty dom lub luksusowy pub ;) Trafiliśmy też na porównanie do Soho House (kultowy private members club) - i to chyba pasuje do niego najlepiej! A jedzenie - przepyszne. Idealne miejsce na wyjątkową okazję. Warto zadbać o rezerwację - nam udało się bez, ale dostaliśmy miejsce w salonie, przy niskim stole, i chwilę musieliśmy pocieszyć się drinkiem przy barze.

Carne Keerom to nasze miejsce go-to na najlepsze steki. A steki RPA ma najlepsze - zwłaszcza dziczyznę. To miejsce nas zachwyciło - jedzeniem, obsługą, wystrojem.

Honest Chocolate Cafe - to miejsce poznaliśmy dzięki programowi Somebody Feed Phil, i musimy się z nim zgodzić - ich brownie jest naprawdę obłędne. Zabraliśmy kilka na wynos i zjedliśmy już w Londynie, wspominając południowoafrykańskie smaki.

Hemelhuijs wspomnienie naszego najlepszego śniadania w Kapsztadzie. Spróbujecie tu również lokalnych dań, ale w pięknym wydaniu. Dwa z nich szczególnie zapadły nam w pamięć:

  • mosbolletjies - słodka brioszka, podana z jogurtem i morelowym dżemem

  • mieliepap - rodzaj kaszki z mielonej kukurydzy, z miodem i słonym masłem - śni nam się po nocach!

Truth Coffee Roasting - to podobno najlepsza kawa na świecie - słyszeliśmy to w kilku miejscach i próbując zweryfikować tę informację, faktycznie trafiła na nr 1 w różnych kawiarnianych rankingach. Nam nie smakowała jakoś wyjątkowo, ale sama przestrzeń jest świetnie urządzona i duża, warto wpaść również na śniadanie.

JARRYDS Brunch & Bistro kolejne miejsce poznane dzięki Somebody Feed Phil, tym razem na śniadanie. Było pysznie, przestrzeń jest piękna, nic nas nie rozczarowało!

Fish on the Rocks to dobry przystanek na fish & chips z lokalną rybą przy objazdówce półwyspu (opisana poniżej). Jest mocno no-frills, już na końcu zatoki, w jej bardziej industrialnej części. Jeśli wolicie trochę przyjemniejsze okoliczności, dostaliśmy polecenie z pierwszej ręki restauracji Mariner's Wharf Harbour Front Emporium - również w zatoce Hout Bay.

Objazd półwyspu do Przylądka Dobrej Nadziei

Uwaga - to może być wasz najpiękniejszy roadtrip w życiu. Zaczynamy od Muizenberg - surferskiego miasteczka, z górą zawieszoną nad miastem. To tu na plaży znajdziecie kolorowe domki (które były w odcinku Top Model, chociaż bardzo im się tego dnia nie udała pogoda).

Znajdziecie tam sporo opcji na śniadanie, my ostatnio zaglądnęliśmy do Harvest Café, było pysznie i bardzo estetycznie ;)

Jeśli zamarzy wam się surf - dwie godziny wypożyczenia deski i wetsuit to koszt około 30 zł (Szymon się skusił), natomiast czasowo nie zdążycie wtedy z resztą trasy. Ale zawsze możecie ją podzielić na pół! Albo zrobić ją dwa razy, jak my ;) Jako alternatywa, możecie zatrzymać się na śniadanie w miejscowościach St James czy Kalk Bay. Wzdłuż brzegu biegnie trasa kolejowa - chyba musimy obczaić taką przejażdżkę na kolejny raz!

Kolejny, bardzo ważny przystanek na trasie to Boulders Beach, gdzie znajdziecie kolonie pingwinów. Widok plaży zapełnionej tymi stworzeniami jest absolutnie jeden na milion! Wejście jest płatne, ogrodzone i prowadzi deptakiem wzdłuż plaży. Nie podchodzi się do tych pingwinów bardzo blisko, ale mimo wszystko warto.

Ale jeśli macie niedosyt, nam udało się dostać na dziką pingwinową plażę. Na Google jest oznaczona jako Middle Beach, a żeby się tam dostać, trzeba przejść przez skały na Boulders Beach. Nie jest to łatwe, bo woda jest lodowata, więc niekoniecznie chce się nią popłynąć ;) Nam udało się tam przejść za pierwszym razem z zamoczeniem się maksymalnie do połowy ud (ale to zależy od przyplywu/odpływu) i bardzo warto - dociera tam garstka ludzi, a my doświadczyliśmy plaży pełnej pingwinów wokół nas (uwaga - zapach jest… intensywny ;) przez pingwinowe odchody).

Jedziemy dalej - teraz kierunek na Przylądek Dobrej Nadziei. To jedno z najpiękniejszych miejsc na świecie, full stop! Te skały, WODA - absolutnie bajka. Cały cypelek jest parkiem narodowym - na kolejny raz koniecznie musimy poczytać o jego innych atrakcjach i miejscach. A sam przylądek - to jedno z takich miejsc, że jest tak naturalnie pięknie, że po prostu nie chce się stamtąd iść.

To teraz trasa powrotna. Punkt obowiązkowy to przejazd Chapman's Peak. Trasa jest płatna (płatność na północnym wjeździe). Moglibyśmy porównać ją do Highway 1 w Kalifornii, ale jest piękniej, serio!

Na końcu miasteczka Hout Bay, znanej z przemysłu rybnego, znajduje się idealne miejsce na przystanek, by spróbować fish and chips z lokalnej rybki. Polecamy spróbować morszczuka (hake), szczupaka (snoek) i yellowtail.

Wypad do Franschhoek

Na to miejsce potrzebujecie całego dnia, od samego rana do wieczora - dlatego zdecydowanie polecamy choć jeden nocleg. Franschhoek to miejscowość około godziny jazdy od Kapsztadu, gdzie winiarnie są dosłownie jedna przy drugiej. A najlepsza część? Połączono je retro tramwajem!

Kupujecie bilet na jedną z kilku tras, które prowadzą przez różne winnice. Od samego rana jeździcie od miejsca do miejsca, próbujecie wina, cieszycie się miejscem, a o każdej równej godzinie możecie wsiąść do tramwaju (na niektórych odcinkach - wóz doczepiony do traktora) i pojechać dalej. Warto przemyśleć sobie trasę i zaplanować, w którym miejscu spędzicie lunch i zarezerwować go wcześniej - my zrobiliśmy to w formie pikniku. Odebraliśmy kosz napakowany dobrociami i mogliśmy w zacisznym miejscu rozłożyć się, cieszyć okolicznościami i jedzeniem. I trochę się zdrzemnąć ;) Uwaga - taka ilość wina przez cały dzień to gwarantowane wytoczenie się z pociągu. Koniecznie bierzcie jeden tasting na dwie osoby max! Przy kilku przystankach i wysokiej temperaturze, alkohol szybko uderza do głowy ;)

W Franschhoek zatrzymaliśmy się w airbnb, ale doskwierał nam brak basenu - temperatury były sporo wyższe niż w tym samym czasie w Kapsztadzie. Nasz host podpowiedział nam, żebyśmy wybrali się na obiad do Hussar Grill w hotelu Marriott, a na koniec zapytali o możliwość wskoczenia do basenu ;) I może dlatego, że było pusto, obsługa zgodziła się bez problemu. Następnym razem wzięlibyśmy jednak hotel z basenem ;) Ten Marriott wyglądał naprawdę pięknie - bardzo przytulnie, z pięknym widokiem na góry, i basenem w środku otwartego dziedzińca.

W Franschhoek znajduje się też świetna palarnia kawy, w której Szymon kupił sobie żółtą czapkę z daszkiem, której praktycznie nie ściągnął z głowy od marca 2020 ;) Polecamy na śniadanie czy kawę. My zagadaliśmy też do obsługi, która oprowadziła nas po palarni kawy i opowiedziała o całym procesie. Wspaniali ludzie na każdym kroku, serio!

Jeśli macie dla nas jakieś kaszptadowe polecenia, koniecznie napiszcie do nas na Instagramie - chętnie dopiszemy je do swojej listy na nasz kolejny raz!

Comments


Follow us on Instagram

paralata

bottom of page